Wolfenstein: The New Order to kolejna odsłona legendarnej serii pierwszoosobowych strzelanin. Nad grą pracował, założony w 2009 roku, zespół deweloperski MachineGames (od 2010 roku szwedzki oddział firmy ZeniMax), który składa się z weteranów studia Starbreeze, twórców takich tytułów jak Kroniki Riddicka czy The Darkness. W nowej odsłonie Wolfensteina wcielamy się ponownie B.J. Blazkowicza, amerykańskiego bohatera wojennego. Historia gry rozpoczyna się jeszcze podczas II wojny światowej, ale szybko przenosi się do lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku. W tej alternatywnej wersji rzeczywistości naziści wygrali II wojnę światową za pomocą Wunderwaffe (niem. cudowna broń) i przejęli kontrolę nad całą Ziemią, wprowadzając tytułowy nowy porządek. Blazkowicz ponownie chwyta za broń, by zmierzyć się ze swoimi odwiecznymi przeciwnikami. Istotne jest to, że fabularnie studio MachineGames postanowiło sięgnąć po środki rodem z filmu Bękarty Wojny – gra przedstawia więc wyraziste postacie i sugestywne sceny konfrontacji z nimi. W scenkach przerywnikowych nie brakuje nawet możliwości dokonania prostych wyborów. Kampania opowiadająca o losach Blazkowicza rozgrywa się też w przeróżnych zakątkach Europy - słynny bohater zawitał nawet do Polski. Sporo nowych elementów pojawiło się w samej rozgrywce. Zacznijmy od tego, że Blazkowicz może korzystać z urządzenia do przecinania obiektów – posłużyło ono twórcom do zrealizowania prostych zagadek środowiskowych. W kwestii strzelania twórcy postawili na siłę ognia, bo każdy z karabinów i pistoletów jest potężny. Ponadto The New Order wprowadza system używania dwóch pukawek na raz, chowania się za osłonami i robienia wślizgów. Ukłonem w stronę klasycznych odsłon serii jest konieczność zbierania apteczek z życiem i skrzynek z amunicją – bez biegania po mapie gracz długo nie przeżyje. Nowoczesna szata graficzna to przede wszystkim zasługa opracowanego przez studio id Software silnika id Tech 5, wykorzystanego w takich grach jak Rage czy The Evil Within. Oprawa wizualna jest nieco bardziej futurystyczna, niż w przypadku pierwszych odsłon Wolfensteina, i tym samym budzi niewielkie skojarzenia z serią Killzone. The New Order stawia jednak na chłodniejsze wizualnie klimaty, którym wtóruje stonowana elektroniczna ścieżka dźwiękowa. |